Wcale się nie dziwię, że mój Mąż mówi, iż nie jestem zadziergana tylko zakręcona. Wczoraj to odkryłam!:)) Obiecałam sobie, że w tym tygodniu skończę salowe jajo, pamiętałam, że mam dokupić dwa pasemka muliny i na tym się skończyło.Prawie cały tydzień siedziałam w domu, bo kończyłam sweter, czapkę i baktusa na "cito" i na większe zakupy wybrałam się dopiero w sobotę. No i tytułowy "klops", jedna pasmanteria zamknięta, a w drugiej nie było mojego koloru:((. No cóż, nie skończyłam na własne życzenie, ale troszeczkę podgoniłam:
Jeszcze pieniek i korzonki i będzie upragniony koniec.
Udało mi się też wyhaftować kolejną pisankę. Czy pisanka może być walentynkowa, bo taka mi wyszła:
Kolekcja się powiększa, muszę poszukać więcej ramek:
Trochę mi te jajka zakręciły w głowie, bo znalazłam następne do wyhaftowania:
Żeby nie mieć wolnych przebiegów, to skończyłam kolejne drzewko:
Kłębią mi się w głowie różne pomysły i jeden doczekał się realizacji:
Będzie to brązowy obrus z delikatnym kremowym haftem, początek udany, reszta w kolejnych odsłonach.
Na dzisiaj koniec.
Pozdrawiam. Małgosia.
Kochana tyle dobroci w jednym tygodniu - tylko podziwiać :) ja też lekko przystopowałam w jajkach bo zajęłam się innymi projektami
OdpowiedzUsuńTo nie wszystko:)). W następnym poście będzie o drutach, tam też się dzieje:))
OdpowiedzUsuń