Obserwatorzy

czwartek, 23 sierpnia 2018

Chłodniej...

Nie za bardzo, u mnie dzisiaj prawie +30, nie było czym oddychać, dobrze, że już się ochłodziło. Wieczór zapowiada się przyjemnie, a od jutra ochłodzenie. W sam raz na moją nową robótkę:).
Jakiś czas temu pokazywałam kawałeczek tego co zaczęłam, a dzisiaj finisz:).
Było tak:


Moja pierwsza "strzałka", a włóczka taka:



Mięciutka i bardzo przyjemna w robocie, no i poszło:


Druty 2,5, więc dłubania sporo, ścieg francuski trochę monotonny, ale zmiana kolorów daje urozmaicenie:).


Rośnie z każdym rzędem, już na pufku się nie mieści:).


Już po połowie, coraz bliżej końca:).


Koniec. troszeczkę zaszalałam i wyszła mi sporawa 75x210.


W całej okazałości, będzie czym się otulić w chłodne poranki i wieczory:).


Koniec wakacji, Zosia w pracy, prezentuje nowy urobek:).


Ciekawe ułożenie kolorów, ale najważniejsze, że jesienne chłody już nie straszne.


Jest spora, przed nią wiele możliwości zamotania:)).


W tym roku wiosna była kapryśna i przymroziła mój ukochany powojnik, już myślałam, że go straciłam, a mam go 22 lata, przeżył przeprowadzkę, a w tym roku zmarzł i usechł. Oczywiście opłakałam go , w jego miejsce kupiłam pnącą różę i kiedy wykopywałam okazało się,że bokiem wypuścił łodyżkę i kilka listków. Zabrałam go na taras i...

Tak wygląda o poranku:).


A tak w wieczornym słonku:)).

Kilka lat nie miałam róż, ale w tym roku postanowiłam to zmienić i...


Z trzech zakupionych jedna mi zakwitła:


Planuję ich więcej, ale to dopiero w przyszłym roku:).


Kącik czytelniczy otwarty:


Kolejne chwile z bohaterami budującymi Nową Hutę, czasy siermiężne, a czasami okrutne, ale życie płynie dalej.


Lata płyną i historia daje znać o sobie, Rodzina się powiększa, rodzą się dzieci...
Już mam kolejną część i zapisałam się w bibliotece na kolejną, będzie co czytać:).


A to zapowiedź tego co będzie się działo:


Już jest troszeczkę więcej, a całość pokażę za jakiś czas:)).

Dzisiaj to tyle, mam jeszcze kawałek wieczoru, więc usiądę z robótką choć na chwilę:).

Pozdrawiam Wszystkich serdecznie i zapraszam do zaglądania do mnie:)).

Małgosia.






                                                                                             
                                                                                            
                                                                                                                                                                                      

niedziela, 12 sierpnia 2018

Koszyczek dla...Leosia?

Koleżanka z pracy chciała zrobić prezent dla swojej przyjaciółki i miała problem w co go zapakować. Stanęło na tym, że pomieści wszystko w wiklinowym koszyczku, ale żeby było bardziej prezentowo to poprosiła mnie żebym coś wymyśliła, więc wymyśliłam:


Z racji tego, że obdarowana mieszka na wsi i jest blondynką to jedynym słusznym kolorem był niebieski, a raczej błękitny, bo niezapominajki, chabry...


Znalazłam płócienko w delikatny rzucik, bo oprawa nie może przyćmiewać "wsadu".


Mam nadzieję, że wszystko się pomieści.



W pierwszej wersji wykończenie miało być koronkowe, ale mi się nie podobało, w drugiej hafcik angielski, ale dalej to nie to, ostatecznie stanęło na delikatnej haftowanej tasiemeczce i bingo!
Koszyczek spodobał się mojej koleżance, ale nie tylko:




Jej pieskowi Leonowi także:)), i powstał dylemat, czyj będzie koszyczek:)).
Niestety Leoś musiał opuścić swoje nowe legowisko:(.


Na dworze piękne lato to i przyroda pokazuje swoje walory, u mnie zaszalał hibiskus:







Rozrasta się krzaczorek i kwitnie co roku coraz piękniej:).

Dzisiejszego poranka zastałam takie niebo:







Kto rano wstaje... ten ma takie widoki:)).
Zapowiada się piękna pogoda, bez upałów, będzie czym oddychać.
Upały mnie dobiły, w pracy gorąco, w domu wcale nie lepiej i się złamałam, w najbardziej nasłonecznionym oknie założyłam rolety:



Uniknę największych upałów, ale widoki będę miała zasłonięte:(. Do tej pory jakoś sobie radziłam, bo nie lubię zasłaniać widoków z okien, ale pogoda mnie pokonała.

Co miesięczne chwalenia moim domkiem:


Troszeczkę mało się dzieje, ale się staram:


Coś się tam wyłania, dopiero za jakiś czas okaże się co:).
Pytacie się, jak sobie radzę z nitkami, po prostu są i nauczyłam się je tolerować:), Przy takiej ilości kolorów(93), jest to wygodne, choć czasami doprowadza mnie do szału:).


Upały nie przeszkadzają w czytaniu, mam takie miejsce gdzie jest błogi chłodek:)).


Czwarta część, ale równie trzymająca w napięciu, aż ma się chęć na piątą:).


Jak powstawała Nowa Huta, do teraz myślałam, że to nowe miasto, a to dzielnica Krakowa, jednak warto czytać:). Losy jednej Rodziny w obliczu zmian w powojennej Polsce. To pierwsza część, jest jeszcze trzy, myślę, że równie ciekawych.

I tyle o poranku z chaty w centrum miasta:)).
Mam nadzieję, że nikogo nie zanudziłam, tak jakoś miałam troszeczkę do przekazania:).

Pozdrawiam słonecznie i serdecznie:)).

Małgosia.