Obserwatorzy

niedziela, 31 maja 2015

Spotkanie.

Trochę mnie tutaj nie było, ale nie będę wymyślać usprawiedliwień, bo szkoda czasu:).
Nie zapomniałam o blogosferze i w biegu zaglądałam na Wasze blogi, ale nie zawsze udawało mi się zostawiać komentarze, myślę,że się poprawię, choć minionego czasu nie dogonię:).
Działo się u mnie sporo, ale o tym po kolei, opowiadania jest  na kilka postów, myślę,że z większą częstotliwością będę je pisała niż ostatnio:)), a teraz o tytułowym spotkaniu.
Jak zauważyliście myślą przewodnią mojego bloga jest sentencja z jednej z książek mojej ulubionej pisarki Pani Katarzyny Enerlich, i właśnie w połowie maja miałam przyjemność być na Jej  spotkaniu autorskim w mojej miejscowości. Wrażenia niezapomniane. Spotkanie było bardzo kameralne, w jednej z sal naszego Muzeum i może właśnie dlatego takie ciekawe.
Pani Katarzyna ma nie tylko dar w pisaniu, ale i w opowiadaniu o tym co tworzy:



Rzadko się spotyka ludzi z taką energię, ale to czuje się w twórczości Pani Kasi, myślę,że przeczytałam wszystkie publikacje mojej ulubionej autorki i zaraziłam tym moją przyjaciółkę Agnieszkę.
Książkami Pani Katarzyny delektujemy się wspólnie, choć to ja mam większą kolekcję, gdyż dostaję w prezencie książki od mojej przyjaciółki i zaczytujemy się nimi.
Czytam dosyć sporo, ale nie do wszystkich publikacji wracam z taką chęcią, a zdarza mi się skończyć książkę, odwrócić i zacząć jeszcze raz.
Każdy z nas ma swoich ulubionych pisarzy, a moją jest Pani Katarzyna Enerlich.
Po spotkaniu wraz z Agnieszką czułyśmy niedosyt, bo 1,5 godziny minęło szybko, a my miałyśmy jeszcze tyle pytań, które zostały bez odpowiedzi, ale myślę, że je znajdziemy w następnych książkach Pani Kasi.
Najważniejsze, że byłyśmy na spotkaniu i dostałyśmy autograf z dedykacją, a ja nawet jestem uwieczniona na zdjęciu:


Mam cichą nadzieję, że za jakiś czas znowu nasze drogi się zejdą i spotkamy się kolejny raz, ale na razie zadowolę się kolekcją książek, która mam nadzieję będzie się rozrastać:)).
Było coś dla ducha, no to teraz coś dla oka, udało mi się skończyć koronkę na półkę z klamocikami:



Około 2 metry dłubaniny, ale jeszcze nie wypranej, nie wykrochmalonej i nie wyprasowanej, bo mam poślizg w malowaniu kuchni, a właśnie tam będzie wyeksponowana, ale mając chwilkę czasu zaczęłam następną, bo bardzo spodobał mi się wzór:



Nie bardzo skomplikowany, a i zostały mi nici z poprzedniej, więc popełnię następną:).
I to by było na tyle, o następnych moich poczynaniach napiszę innym razem, myślę, że wkrótce:)
Pozdrawiam cieplutko i wieczorowo:)
Małgosia.