No cóż wygrzebałam hałdę resztek włóczek i zabrałam się do pracy:
Pierwsze na druty wskoczyły skarpety dla Moniki:
Miały być niespodzianką, więc poniosła mnie fantazja:)):
Chwilami się zastanawiałam, czy za bardzo nie zaszalałam, ale raz kozie śmierć, w razie, jak się nie spodobają będą moje😋.
Tutaj jeszcze cieplutkie, zaraz po odcięciu nitki😁.
Sesja zdjęciowa się udała, skarpetki się nie zbuntowały😜.
Druga para już nie była taka oczywista, bo męskie skarpety to wyzwanie, ale od czegoś trzeba było zacząć:
Oczywiście nie obyło się bez prucia, bo tysiące pomysłów przelatywało mi przez głowę, ale stanęło na klasyce:
No i poleciało, a raczej podziergało:
Jednak nie wytrzymałam i... dorzuciłam akcenciki😋.
Gotowe zostały dodane do prezentów świątecznych.
Nawet dostałam fotki na zimnych nóżkach:
Myślę, że spełnią swoją rolę i będą grzały, bo włóczki z dużą zawartością wełny😁.
W między czasie pamiętałam o lekturze:
Nawet nie myślałam, że będzie piąta część...
Minęło 20 lat, dzieci dorosły i teraz one zaczęły układać sobie życie, oczywiście nie obyło się bez ingerencji rodziców.
Czyta się w zawrotnym tempie, jak poprzednie części.
Powtarzam się, ale mija kolejna niedziela i czas zacząć nowy tydzień, jeszcze styczniowy, ale nie zimowy, bo u nas na plusie i szaro-buro☹️.
Oby do wiosny😘.
Pozdrawiam Wszystkich tu zaglądających, do następnego razu🤗.
Małgosia.