W pierwszej wersji miało to być ponczo, później tunika, ale ciągle to nie było to.
Aż do momentu, gdy zobaczyłam Bridesmaid shawl wg wzoru Michael DuNaier i przepadłam:
Zaczynałam z duszą na ramieniu, czy mi też wyjdzie taka piękna:
Trochę mi zeszło zanim ją skończyłam, później pranie i suszenie na świeżym powietrzu:
Już byłam zadowolona, a nawet szczęśliwa.
Wykończenie rozprasowałam na mokro i dopiero wtedy osiągnęłam całkowite zadowolenie.
Chusta doczekała się sesji zdjęciowej w wykonaniu mojej koleżanki Sylwii:
Nawet Zosia mogła zaszaleć przed aparatem:
Maj w tym roku nie rozpieszcza więc z pewnością przyda się na wiosenne poranki i wieczory😁.
Żeby nie było przestojów rozpoczęłam kolejne prace:
Będzie kolejny woreczek bieliźniany.
Powoli też haftuję mój obrazek z czerwonym domkiem, na koniec kwietnia było tyle:
Wracam też do czytania:
Lekka i przyjemna, pełna zawirowań lektura.
Kolejna wiosenna niedziela za nami, trochę wietrzna i pochmurna, ale już pełna zieleni😁🌷.
Pozdrawiam cieplutko Wszystkich tu zaglądających.
Małgosia.
Mnóstwo pracy ale efekt końcowy robi wrażenie :) śliczny miodowy kolorek :) a haft...brawo !!!
OdpowiedzUsuńPiękna chusta;) Podziwiam haft! Ta seria jest mega wymagająca, więc chylę czoła. A tytuł książki zapisuję!
OdpowiedzUsuń