I takim sposobem zaczęła powstawać kamizelka, a moja Zosia cierpliwie znosiła przymiarki:
Ależ ta Zosia ma bary!:))
Obiecałam, że szybko skończę, bo podobno idzie ocieplenie ( u mnie właśnie leje:() i będzie można odkryć co nie co. No to się zawzięłam i dłubałam dalej, aż wydłubałam:
Wyszła taka zakładana, kopertowa, zawiązywana na boku, ale dużo ciekawiej wygląda z tyłu. Widać koronkową robotę:)):
Całość wykończyłam muszelkami z pikotkami.
Mam nadzieję, że właścicielka kamizelki będzie zadowolona z efektu końcowego.
Żeby nie było tak smętnie kolorystycznie to pokażę co usilnie próbuję skończyć, ale ostatnio jaja zasłoniły mi świat i inne hafty leżą odłogiem
Ten obrazek swego czasu spodobał się mojej Mamie i stwierdziłam, że mógłby być załącznikiem do kartki na Dzień Matki. Jeszcze trochę czasu zostało, więc myślę, że uda mi się niespodzianka.
Uciekam, bo druty się za mną stęskniły i płaczą w koszyczku:))
Pozdrawiam deszczowo, ale cieplutko:))
Małgosia.
kamizelka super, bardzo mi się podoba. Obrazek też fajny
OdpowiedzUsuńObrazek to będzie wymęczony:), a kamizelka zrobiła się migiem, lubię takie wyzwania:).
OdpowiedzUsuńjak ja Ci zazdroszczę tej umiejętności robienia na szydełku - dla mnie to czarna magia
OdpowiedzUsuńNie taka czarna,cierpliwość już masz,a reszta to tylko kwestia czasu i dobry nauczyciel. Życzę Ci żebyś takiego znalazła:)) Pozdrawiam. Małgosia.
OdpowiedzUsuńPiękny haft, będzie wspaniałym prezentem :). Kamizelka świetna, bardzo ładny wzór!
OdpowiedzUsuńDziękuję:) Lubię robić takie prezenty od serca. Kamizelka miała być oryginalna i chyba mi się udało:).
OdpowiedzUsuń