Co roku ten sam problem, w co zapakować prezent świąteczny, a zwłaszcza, jak jest nieduży.
Wymyśliłam coś takiego:
Niby nic, a w razie potrzeby jak znalazł😁
Kilka lat temu wyhaftowałam bieżnik świąteczny i zostało mi troszeczkę czerwonego lnu, a że nie lubię marnotrawstwa wymyśliłam takie małe co nieco:
Złota nitka Ariadna jest bardzo cienka, więc wzięłam ją podwójnie plus koraliki z zapasów, a wzór znalazłam na Pintereście.
Dwa wieczory, chwila przy maszynie i gotowe 😁:
Drobiazgi będą miały swoje miejsce, nie tylko te świąteczne.
Jeszcze kilka mi zostało, więc poszukam małych hafcików.
W tym tygodniu miałam troszeczkę więcej czasu na czytanie, więc udało mi się skończyć kolejną:
Coraz bardziej wciągam się w sprawy Chyłki, nie oglądam filmów, ale czyta mi się fajnie.
Już zaklepałam w bibliotece kolejną część.
Kończy się niedziela w bieli, bo podobno od jutra roztopy☹️.
Pozdrawiam cieplutko i serdecznie Wszystkich do mnie zaglądających do miłego 👋😘❤️.
Małgosia.
Przepiękny woreczek! W sumie sam w sobie może być prezentem :)
OdpowiedzUsuńOj, cudne... na przyszłe święta zgapię pomysł od Ciebie Małgosiu :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń