Jednak dobra organizacja górą:). Postanowiłam, że skończę komin jeszcze w tym miesiącu i udało się:). Nawet przed czasem, bo już w piątek zagościł u nowej właścicielki, ale wcześniej musiałam go zblokować:
Leżał sobie przez całą nockę wygodnie na dywanie, a rankiem go zszyłam i był gotowy do pokazania, jak zwykle Zosia dostąpiła tego zaszczytu i została obfocona:)):
Nawet nieźle się prezentowała, na ludziu byłoby ciekawiej, ale nie miałam nikogo pod ręką:)
Mam już pomysł na następny egzemplarz, ale z czasem trochę gorzej, jednak co raz bardziej mnie korci, tym bardziej, że chciałabym go wykończyć, jak ten na załączonym obrazku (raczej zdjęciu):
Najzwyczajniej w świecie zakończyłam go na szydełku bąbelkami, co by ładnie się prezentował przy twarzy, gdy właścicielka zaciągnie go na głowę.Zaciągała, zaciągała i nawet nieźle się prezentowała i tyle z tego miała pocieszki, bo dużo bardziej spodobał się synowej i planuje następny komin tylko w innym kolorze:))
Jak się ma "miętkie" serce to się chodzi w starym kominie:D
W poprzednim poście pokazywałam zaczęty na szydełku szaliczek dla pięcioletniej Panienki, a dzisiaj pokażę co było dalej:
Troszeczkę mu się urosło:), a nawet doczekał się dodatków:
Kilka kwiatuszków, nie koniecznie jesiennych, ale też uroczych, a żeby nie było mu smutno dorobiłam przyjaciółeczkę-czapeczkę:
Taka skromniutka, z kwieciem na boczku, ale jak to płeć żeńska odrobinkę figlarna bestyjka:
Mało jej było upiększeń, więc dostała w komplecie wiązadełko, w razie gdyby okazała się za luźna:
I od dziś tworzą piękny duet szliczkowo-czapeczkowy:
Teraz czekam na odzew od młodocianej właścicielki, czy się podoba:)).
Z nowości to tyle, czas zabrać się za zaległe starocie, a leży tego sporo:((.
Ale żeby nie było, to zapisałam się na "Sal bożonarodzeniowy" u Kasi, wzór "chojanki" bardzo mi się podoba i będzie z niego fantastyczna podusia, oczywiście dla mnie, być może nawet w tym roku:)
Dzisiaj już kończę, bo jutro z samego ranka wybieram się do Pani Okulistki, czeka mnie zmiana okularów, przydadzą się do nowych robótek:)
Pozdrawiam Wszystkich mnie odwiedzających wieczorowo, jesiennie i mgliście:)).
Małgosia.
Tylko raz przejdę przez ten świat. Przeto dobro, które mogę czynić, dobroć, którą mogę okazać innemu - niechaj wypełnię teraz. Obym nie zaniedbał tego, nie zwlekał. Bo nie będzie mi dane powtórzyć tej drogi
Katarzyna Enerlich, Prowincja pełna smaków.
Obserwatorzy
wtorek, 30 września 2014
niedziela, 21 września 2014
Ciepło...
Trochę się u mnie dzieje, ale jeszcze nic nie robię dla siebie:), postanowiłam pokończyć to co zaczęłam dawno temu, a jest tego troszeczkę:)).
Udało mi się podgonić komin:
Mam taką cichutką nadzieję, że skończę go do końca miesiąca, bo gonią mnie inne dziergadła:).
Żeby nie wypaść z wprawy udało mi się skończyć szaliczek, który myślałam, że mchem porośnie:
![]() |
Tutaj kawałeczek moich wypocin:),
Czasami zaczynam coś i w trakcie dochodzę do wniosku, że to nie to i zostawiam zakopane gdzieś w kąciku, żeby nabrało mocy:)). Po leżakowaniu okazuje się, że pomysł miałam dobry tylko słomiany zapał zwyciężył, ale udaje mi się zmobilizować i kończę to co zaczęłam, tylko nie w takim terminie, jak chciałam.
Wyłożył się jak długi, choć taki całkiem długi nie jest, 180 cm, to żadne szaleństwo:).
I jak zwykle skusiłam się na coś nowego, zostało mi troszeczkę włóczki z mojego szaliczka, więc zaczęłam komplecik wczesno-jesienny dla zaprzyjaźnionej pięciolatki:
Nie byłabym sobą, żeby nie zacząć jeszcze czegoś nowego:
Resztek u mnie dostatek i moja córcia zgłosiła zapotrzebowanie na kolejny szaliczek, wzór stary, jak świat, a dzięki niemu paski nie są takie nudne. Kiedyś tym wzorem robiłam dosyć często, a nawet lewa strona była u mnie prawą i wyglądała ciekawie:
Dlatego doszłam do wniosku, że szaliczek będzie dwustronny:
Teraz to kwestia mobilizacji i jesienne chłody nie będą już straszne:)
Na dzisiaj to koniec i, jak to bywa w niedzielny wieczór szykuję się do pracy w tym tygodniu na 11.00, więc powroty po 19.00 i zabawiam się w planistę, jak znaleźć czas na wszystko, a przede wszystkim na chwilę z robótkami:))
Pozdrawiam serdecznie i cieplutko:).
Małgosia.
niedziela, 14 września 2014
Dzieje się...
Oj! Dzieje, tylko ja nie mam czasu sklecić jakiegoś posta, bo ciągle coś:). Nawiedziła nas nasza córcia i za anektowała moją pracownię i dostęp do internetu ( bo przecież ja nie mam czasu). W pracy nawał pracy i przychodzę padnięta, ale zawsze coś tam dziergnę, nie za dużo, ale zawsze coś.
Skończyłam mój żarówiasty szaliczek i miałam ci ja go ... ino zdjęcia mi po nim zostały, po prostu zmienił właścicielkę, ale się nim pochwalę:
Tak sobie leżakował, nawet słonko go oświeciło:
Prosty, ale miał w sobie coś:)):
Zosia nim się otulała, z przodu:
Z tyłu też był przyjemny, ale najcieplejszy w koło szyi:
I jeszcze powiewnie przed spacerkiem:
No i skończyło się rumakowanie i wyemigrował kilka ulic dalej, więc jest nadzieja na jakieś spotkanie:)).
W szybkim tempie udało mi się skończyć zajawkę z poprzedniego posta, to czarne na białym tle.
Miała to być pamiątka ślubna i chyba taka wyszła:
Wzór znalazłam w internecie, ale go zmodyfikowałam, bo Panna Młoda miała mieć żółte pantofelki:))
Ich pierwszy walc...mam nadzieję, że nie pomylili kroków:)).
Żeby było kolorowo, to wymyśliłam i uszyłam woreczek dla Panienki, która wybrała się do "zerówki", miałam zagwozdkę, bo chciałam zrobić coś ładnego i praktycznego i zaczęłam od naszywki z imieniem:
Skończyłam mój żarówiasty szaliczek i miałam ci ja go ... ino zdjęcia mi po nim zostały, po prostu zmienił właścicielkę, ale się nim pochwalę:
Tak sobie leżakował, nawet słonko go oświeciło:
Prosty, ale miał w sobie coś:)):
Zosia nim się otulała, z przodu:
Z tyłu też był przyjemny, ale najcieplejszy w koło szyi:
I jeszcze powiewnie przed spacerkiem:
No i skończyło się rumakowanie i wyemigrował kilka ulic dalej, więc jest nadzieja na jakieś spotkanie:)).
W szybkim tempie udało mi się skończyć zajawkę z poprzedniego posta, to czarne na białym tle.
Miała to być pamiątka ślubna i chyba taka wyszła:
Wzór znalazłam w internecie, ale go zmodyfikowałam, bo Panna Młoda miała mieć żółte pantofelki:))
Ich pierwszy walc...mam nadzieję, że nie pomylili kroków:)).
Żeby było kolorowo, to wymyśliłam i uszyłam woreczek dla Panienki, która wybrała się do "zerówki", miałam zagwozdkę, bo chciałam zrobić coś ładnego i praktycznego i zaczęłam od naszywki z imieniem:
Nie do końca to mój pomysł, bo podpatrzyłam go na jednym z blogów(akurat wzoru na takie imię nie było) i dostosowałam do moich potrzeb:
Na woreczku obszyłam satynową cieniutką wstążeczką, oczywiście woreczek miał być różowy:)):
Chyba wyszłam z wprawy w szyciu, trochę mi głupio. bo dopiero teraz zauważyłam te zmarszczki:((.
Mam nadzieję, że spełni swoją rolę i będzie dobrze służył swojej właścicielce:)
Doniesiono mi, że jest zadowolona:)).
Zamiast kończyć to co zaczęłam już jakiś czas temu zabrałam się za coś nowego:
W radosnej przyszłości ma to być komin, tylko ja muszę znaleźć odrobinkę czasu żeby skończyć go przed śniegami:D.
Idę przygotować się do jutrzejszego dnia, bo pobudka o 5.30.
Pozdrawiam Wszystkich wieczorową porą:))
Małgosia.
Subskrybuj:
Posty (Atom)