Z kolegą w pracy doszliśmy do wniosku, że jak teraz rano temperatura waha się między 9 a 11 stopni, to po Ance chyba będą przymrozki i prawdziwego lata w tym roku nie będzie:).
Koniec krakania, bo robię letnie rzeczy na szydełku:
Prościzna "do bólu zębów", ale efekt końcowy nawet mi się podoba:).
W oryginale jest to w beżowo pastelowych kolorach, ale dla mnie było za mdłe, a pod czarne można ubrać prawie każdy kolor i będzie ładnie:). Kilka zbliżeń:
Fajnie mi się dziergało taką "siatkę na ryby", to dodatki zrobiły tę bluzeczkę ciekawą:
Kilka różyczek, kilka listków i gotowe:):
Kiepski ze mnie fotograf, ale dobrze, że dziewiarka lepsza:)):
Myślę, że na letnie wieczory, jak znalazł:).
To było od góry, a teraz będzie od dołu:
Nawet słonko do mnie zawitało:), będzie to krótka spódniczka, prościutka z małymi szlaczkami muszelek i pączków:):
Szybko się dzierga, prawie na pamięć:).
Oczywiście nie mogłam się powstrzymać i musiałam postawić choć kilka krzyżyków na moim brązowym obrusie:
Dwa rogi gotowe, jeszcze dwa do zrobienia i kilometry szlaczków, a co jeszcze, to okaże się później.
Troszeczkę dopieszczałam też imbryczek:
Do końca jeszcze troszeczkę zostało, więc ciut pracy przede mną:).
Koniec zanudzania, jeszcze chwileczkę poszydełkuję spodnicę i zacznę przygotowania do jutrzejszego dnia, idę do pracy na 11.00, a Mąż zostaje ze zwierzyńcem w domu:).
Życzę miłego letniego wieczoru:)).
Pozdrawiam. Małgosia.